29 maja

Pierre Arthes Nail Art Cracking

 
   
Robiąc porządki na dysku, natchnęłam się na swatcha mojego pierwszego lakieru pękającego. Dwa miesiące temu musiałam się z nim pożegnać, gdyż był na wykończeniu, a pędzelek nie dosięgał dna. To chyba mój pierwszy lakier o dużej pojemności, który zużyłam do końca. :akier ma dobrą konsystencję, która pozwala na nałożenie zarówno grubej, jak i cienkiej warstwy. Po nałożeniu cienkiej warstwy powstaje wiele drobnych wzorków, zaś gdy nałożymy grubszą warstwę, powstają duże pęknięcia. Lakier, gdy wyschnie traci blask. Dla porównania na zdjęciu środkowy palec jest pomalowany top coatem. Kupiłam go w osiedlowej drogerii za ok. 11zł. Pojemność 12,5ml. 

5 komentarzy:

  1. mnie też się podoba efekt pękających lakierów, ale ostatnio już mi się znudziły. To miałaś szczescie ze swoim lakierem, bo moje po jakimś czasie robiły się straasznie gęste:/
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się nie podoba efekt spękań Crackingu, fajnie wygląda przy Crocodile Skin Wibo (podobną serię ma BarryM ale nie wiem gdzie kupić te produkty) - wygląda trochę bardziej elegancko, a cracking jak taki młodzieżowe graffiti.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się efekt:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarze. :) Na Wasze pytania odpowiadam pod postem, w którym pytacie.

Copyright © 2016 Lakierowe love , Blogger